Kto nie lubi listopada, ręka do góry! Dla mnie to obok marca najgorszy miesiąc i nie wiem co by się musiało stać, abym zmieniła o nim zdanie. Zaczyna się robić zimno, ciemno, wilgotno, ponuro, smutno… Brrr. Coraz ciężej zmotywować się do wyjścia na jakieś zajęcia czy na dłuższy spacer.
Jeśli chodzi o październik to tak jak pisałam – nie stawiałam sobie wyzwań na ten miesiąc, bo wiedziałam, że nie będę za bardzo miała na nie czasu. Chciałam tylko pozostać aktywna fizycznie i w miarę zorganizowana w pracy, a oprócz tego dopieścić trochę mieszkanie i ułatwić sobie funkcjonowanie w nim. Wszystko poszło zgodnie z planem – wpadłam w istny szał porządkowania i ulepszania i dotyczy to zarówno mieszkania jak i folderów na komputerze. Jestem w samym środku wprowadzania różnych zmian, ale idzie mi to całkiem nieźle. No i w końcu (!!!) powiesiliśmy ramki!
Nie jestem z nich tak w 100% zadowolona… Nadal uważam też, że czarno-białe byłyby lepsze, ale zależało mi na wydrukowaniu zdjęć z wakacji, a te w wersji B&W nie miałyby sensu.
Moim największym październikowym wyzwaniem była oczywiście ZdrowoMania. Samo stworzenie wizji programu i wyprodukowanie go było dla mnie bułką z masłem, ale wejście w rolę prowadzącej… Cóż. Niektórzy piszą, że nie widać po mnie stresu, ale wierzcie mi – wieloletniej, spowodowanej kompleksami niechęci do kamer nie da się wyłączyć jednym przyciskiem w momencie wyprostowania zgryzu. Ta niechęć nie zniknęła też podczas tych dwóch dni zdjęciowych i nie zniknie jeszcze przez jakiś czas. Ale walczę z nią i kiedyś na pewno wygram.
Ogólnie październik był bardzo udanym miesiącem, w którym zrealizowałam chyba wszystkie plany.
Ok, przejdźmy już do tego listopada… Wyzwania są dwa – jedno prywatne, drugie zawodowe. Tym prywatnym jest jak najczęstszy stretching. Latem robię sobie przerwę od ćwiczeń w domu, a tym samym zaniedbuję zwiększanie elastyczności mojego ciała. Widać to niestety na rozgrzewce przed tańcem… Jestem z drewna, porównując swój stan rozciągnięcia z tym np. z kwietnia to jestem jak emeryt. Jest mi za siebie wstyd, serio. Tym bardziej, że już nie raz się przekonałam – wystarczy zaledwie miesiąc regularnych ćwiczeń aby bardzo poprawić kondycję swojego ciała, a to z kolei motywuje do kontynuowania dobrych nawyków. Dlatego będę się regularnie rozciągać.
Zawodowo wyzwanie pozostaje właściwie to samo, bo tak jak pisałam wyżej – nie pokonałam lęku przed kamerą i bardzo utrudnia mi on pracę nad programem. Nie wykluczam, że dla dobra ZdrowoManii zacznę też nagrywać coś poza nią, aby bardziej oswoić się z kamerą i moim wizerunkiem, jaki ona przedstawia. Mam mnóstwo planów w związku z tym projektem – w tym roku ZM pozostanie jeszcze w takiej formie jak pierwszy odcinek, ale bardzo bym chciała aby w przyszłym roku bardziej się rozwinęła. Mam na to mnóstwo pomysłów i olbrzymią nadzieję, że będę mogła je zrealizować. Domyślacie się na pewno, że wszystko zależy od tego, czy program będzie oglądany. YouTube to dla mnie nie do końca zbadane medium, jak patrzę ile wyświetleń mają filmy o niczym, nie wnoszące żadnych wartości, a jak kiepsko przędą te, które mają coś ciekawego do pokazania to… Trochę przykro mi się robi i boję się, że tematyka zdrowia też się nie przyjmie, jako ta za mało rozrywkowa. Dlatego rozwój ZdrowoManii też jest dla mnie olbrzymim wyzwaniem. Przy okazji jeszcze raz dziękuję Wam za wszystkie gratulacje i miłe słowa pod adresem mojego projektu :).
A jak Wam minął październik? Plany zrealizowane? Co z listopadem?