Jednym z moich ulubionych kierunków wakacyjnych są ciepłe wyspy. Do tej pory stawiałam na greckie i tym razem też szukałam biletów lotniczych na Kretę. Przypadkiem jednak zauważyłam, że w podobnej cenie można kupić bilety na Sardynię… I postanowiłam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu 😉 Do Włoch zawsze wyjeżdżaliśmy na kilkudniowe zwiedzanie i w pewnym momencie postanowiliśmy uczynić z tego coroczną tradycję. Teraz jednak potrzebowałam wyjazdu nastawionego na plażing. Ale w sumie – plażing we Włoszech… Czemu nie? No i tak wyszło, że na początku roku upolowałam bilety do Cagliari. Od razu wiedziałam jednak, że nie chcemy spędzić całego tygodnia w tym dużym mieście, dlatego postanowiliśmy wybrać się wgłąb wyspy. Postawiliśmy na wschodnie wybrzeże Sardynii!
Dlaczego warto wybrać wschodnie wybrzeże Sardynii?
O względach praktycznych opowiem w poście z informacjami i wskazówkami. Dziś chcę się skupić na zdjęciach i krótkim opisie wyspy, więc powiem tylko tyle, że wschodnie wybrzeże Sardynii jest zachwycające. Górzyste, obfitujące we wspaniałe plaże i przepiękne widoki. Nie mogę oczywiście powiedzieć, że to najpiękniejszy rejon Sardynii, bo nie widziałam jej w całości, ale jeśli chcecie mieć pewność, że ta wyspa Was zachwyci, na wschodzie macie niemalże taką gwarancję.
Położona na Morzu Tyrreńskim Sardynia to duża wyspa z bardzo długą linią brzegową (ponad 1800 km). Domyślacie się, co to oznacza? Ogrom plaż! To prawdziwy raj dla miłośników morskich kąpieli i turkusowej wody (czyli dla mnie ;)).
Cala Goloritze
Na wschodzie Sardynii znajduje się jedna z najpopularniejszych plaż, jaką jest Cala Goloritze. Jeśli chcecie w środku Europy poczuć się jak na Malediwach – musicie odwiedzić to miejsce. Plaża ta jest nagrodą za ok. 1,5 godzinny trekking górskim szlakiem. Nie polecam wybierać się tam z małymi dziećmi, lub jeśli macie jakieś kontuzje kończyn dolnych ;). Trasa jest kamienista, momentami trochę stroma, wygodne, sportowe lub trekkingowe buty to podstawa.
Ta pionowa skała to bardzo popularna miejscówka do wspinaczki. Tego dnia akurat wspinało się na niej kilkanaście osób i na początku wprawiło mnie to w osłupienie. Podziwiam!
Po wyjściu z “dżungli” ukazuje nam się taki widok.
Woda w tym miejscu jest niesamowicie turkusowa, moim zdaniem zdjęcia i filmy nie do końca to oddają. Oczywiście zobaczycie to tylko w okularach przeciwsłonecznych z polaryzacją, w przeciwnym razie odblaski słońca nieco zepsują Wam ten efekt. Ale i tak jest MEGA!
Minusem tej plaży są drobne kamyczki, po których ciężko się chodzi. Warto wziąć ze sobą buty do chodzenia po wodzie.
Plusem natomiast jest to, że bez problemu pod skałami można znaleźć kawałek cienia. Słońce zachodzi tam dość szybko, więc jeśli chcecie nacieszyć się tym miejscem, polecam wybrać się tam najpóźniej około połudunia. Wskazówki dot. dojazdu będą w poście z informacjami praktycznymi, podlinkuję go tutaj.
Płaskowyż Golgo
Początek trasy na Cala Goloritze znajduje się w malowniczo położnym rejonie, jakim jest Płaskowyż Golgo. Aby dostać się na górę, trzeba zjechać z trasy głównej w miasteczku Baunei i pokonać trochę górskich serpentyn. Przed wyjazdem naczytałam się, że sardyńskie serpentyny są straszne, ale ja te opinie uważam za nieco przesadzone. Oczywiście nie widziałam wszystkich serpentyn, ale te w okolicy Baunei nie różniły się od tych na Lefkadzie, Zakynthos, czy nawet w Chorwacji. Ja jak na razie najbardziej ekstremalnie wspominam dojazd na Afteli Beach na Lefkadzie. Ale wracając do Płaskowyżu Golgo – to miejsce, w którym króluje natura. W pewnym momencie kończą się asfaltowe drogi, a wy lądujecie pośrodku niczego. Dookoła Was biegają kozy z dzwoneczkami, utytłane świnki… I oczywiście osiołki. Fajnie zobaczyć osiołka na wolności, a nie obładowanego tobołami lub wożącego ludzi.
Mieliśmy szczęście spotkać nawet malutkiego osiołka i to był jeden z najsłodszych widoków w moim życiu!
Jednak atrakcje Płaskowyżu Golgo nie kończą się na zwierzakach ;). Znajdują się tam też ścieżki na inne popularne, choć trudno dostępne plaże… A także zabytkowy kościół San Pietro i podobno najgłębszy ponor w Europie.
Su Sterru
Ponor to kolokwialnie mówiąc dziura w ziemi 😉 a bardziej fachowo, jest to powstały na skutek procesów krasowych otwór, wydrążony w skałach przez wodę. Su Sterru to podobno najgłębszy ponor w Europie, ma aż 270 metrów głębokości. Miejsce to jest dobrze oznaczone i ogrodzone, więc bez obaw, nie wpadniecie :).
Do Su Sterru najlepiej wstąpić wracając z Cala Goloritze. Pod koniec żwirkowej drogi po prawej stronie pojawia się parking, na nim można zostawić samochód i dalej trzeba podążać za drogowskazami.
Półwysep Bellavista – Tortoli i Arbatax
To niewielki półwysep w środkowo-wschodniej Sardynii. Znajdują się na nim dwa niemal przylegające do siebie miasteczka, jakimi są Tortoli i Arbatax. Okolica ta słynie z czerwonych skał o charakterystycznym kształcie, a także z uroczych zatoczek, które stanowią ciekawe urozmaicenie dla okolicznych szerokich, piaszczystych plaż. To właśnie w tej okolicy zatrzymaliśmy się na tydzień naszego pobytu i ani przez chwilę nie pożałowałam tej decyzji. Nie ma tam wielu hoteli, na ulicach słychać przede wszystkim język włoski… Zresztą nie tylko na ulicach – w wielu miejscach trudno dogadać się po angielsku. Ja uważam, że ma to swoje plusy, bo w takich miasteczkach mogę lepiej przyjrzeć się życiu lokalnej społeczności i to wszystko jest takie… szczere i prawdziwe. Przez cały tydzień w tej okolicy ani razu nie usłyszeliśmy na ulicy języka polskiego. Rzadkość!
Jeśli chodzi o wygląd tych dwóch miasteczek, to są po prostu… włoskie. Właśnie sobie uświadomiłam, że nawet za bardzo nie robiłam im zdjęć, co może świadczyć tylko o tym, że niczym specjalnym mnie nie urzekły. Nooo, poza kwiatami, bo tymi zachwycam się zawsze i wszędzie.
Równie urocze były dosłownie wszechobecne rowery pomalowane na różowo. To nawiązanie do odbywającego się miesiąc wcześniej wyścigu Giro d’Italia.
To budynek, w którym wynajmowaliśmy mieszkanie:
Przejdźmy może do plaż. Tych w okolicy nie brakuje i w zdecydowanej większości są szerokie i piaszczyste. Gdzieniegdzie niestety trochę zanieczyszczone wyrzuconymi na brzeg glonami. Ta plaża (Spiaggia Di Basaura) akurat w ogóle nas nie urzekła, ale świetnie sprawdziła się podczas pochmurnego dnia, kiedy chcieliśmy pospacerować brzegiem morza.
Najpiękniejsze kryje się w zatoczkach. Spiagga delle Rocce Rosse zachwyciła nas nietypowymi formami skalnymi i krystaliczną wodą.
A Cala Moresca przepięknym widokiem.
I również krystalicznie czystą wodą. Choć niestety chodzenie po tych kamieniach było nieco problematyczne 🙁 kamienie są śliskie, fale morza lekko człowieka znoszą i momentami powodują, że noga klinuje się gdzieś pomiędzy kamieniami. Z tego powodu kąpaliśmy się tam tylko raz.
Kompromisem pomiędzy typowymi zatoczkami, a zaglonionym piaskiem okazała się plaża Porto Frailis. To piaszczysta zatoczka, więc kompromis idealny. Woda w tym miejscu również jest bardzo czysta, a dodatkowo zejście do morza jest baaaaardzo łagodne, więc przez długi czas woda ma głębokość tylko do ud. Obecność fal urozmaicała zabawę, bez nich bywało nudno ;).
W Arbatax znajduje się też port. Można z niego wypłynąć w rejsy wycieczkowe na pobliskie plaże lub po prostu pospacerować i poobserwować portowe życie.
Zawsze zachęcam do tego, aby zdecydować się na jakiś rejs, bo to świetny sposób na odwiedzenie pięknych plaż. Z Arbatax można wypłynąć m.in. do Cala Mariolu, Cala Biriola, Cala Sisine i Cala Luna, czyli plaż przepięknych, ale trudno dostępnych lub nawet w ogóle niedostępnych od strony lądu. Rejsy te zazwyczaj są całodniowe i obejmują kąpiele w kilku fajnych miejscach. My planowaliśmy rejs na poniedziałek, ale tego dnia akurat była kiepska pogoda. Cóż, nie mamy wyjścia, musimy wrócić na Sardynię ;).
Cagliari
Cagliari do stolica wyspy i to tutaj latają linie lotnicze Ryanair. Miasto jest całkiem spore i bardzo malowniczo położone. Jest tutaj duży port (podobno jeden z największych na Morzu Śródziemnym), do którego przypływają zarówno wielkie promy wycieczkowe, jak i kontenerowce. Położona na wzgórzu starówka obfituje w punkty widokowe, z których można podziwiać całe miasto. Urocze, wąskie uliczki zachęcają do zgubienia się w nich, a kolorowe kwiaty cieszą nasze oczy na każdym kroku.
Ale na tym plusy się kończą ;). Ruch uliczny w Cagliari skutecznie zniechęcił mnie do tego miasta i dlatego bardzo się cieszę, że nie poświęciliśmy mu więcej czasu. Porzucenie auta też nie jest takie proste – w centrum parkingi są płatne i drogie (na szczęście nie przez całą dobę), niektórych dodatkowo pilnują samozwańczy parkingowi. Piesi też mają powody do irytacji – samochody mogą jeździć również po wąskich uliczkach na starówce, dlatego cały czas trzeba chować się w czyichś drzwiach, aby dać im przejechać. Spędziliśmy w tym mieście niecałe 24 godziny i chociaż uważam, że jest piękne, to miałam ochotę szybko stamtąd uciec.
Jeśli chodzi o plaże, to w okolicach Cagliari są szerokie, piaszczyste plaże. Tego dnia był spory wiatr i fale, dlatego za bardzo nie widziałam, jak wygląda tam woda. Jednak warto mieć na uwadze fakt, że ze względu na duży port plaże są oddalone od centrum miasta i trzeba na nie dojeżdżać.
Jedną z największych atrakcji Cagliari są flamingi. Można je spotkać na zasolonych stawach Molentargius. My widzieliśmy je tylko z samochodu, ale i tak było to fajne doświadczenie :).
Zapraszam Was również na 3 vlogi z Sardynii:
A wkrótce (w ciągu tygodnia) na blogu pojawi się drugi post o Sardynii, tym razem z masą wskazówek, informacji praktycznych i podsumowaniem kosztów.