Zupy… Jak już pisałam w pierwszej części “zupowego” wpisu, nigdy nie byłam ich wielką fanką. Ostatnio jednak się to zmienia, a mój stały repertuar powiększył się o 3 genialne przepisy.
Genialne, bo bardzo, bardzo proste… Składają się dosłownie z kilku składników – takie lubię najbardziej. Zdrowe, bo oparte na warzywach… I do tego przepyszne. Nie jestem w stanie wybrać faworyta spośród tych 3 przepisów, bo naprawdę wszystkie są super.
Jeszcze kilka słów na temat bulionu. Wiadomo, że najlepszy jest taki domowy. Jeśli jednak czasami nie macie możliwości takiego zrobić, polecam użyć kostki rosołowej, ale takiej ze sklepu/stoiska ekologicznego. Jednak uczciwie informuję, że ona nie smakuje tak jak standardowa kostka nafaszerowana chemią. Jest delikatniejsza, mniej intensywna, co odbija się też na smaku zupy. Mimo to – polecam, można się do takich kostek przyzwyczaić.
Krem pomidorowy
Zainspirowałam się tym przepisem Szusz, obejrzałam go raz a potem i tak zrobiłam wszystko po swojemu ;).
Potrzebujemy:
- 2 puszek/kartoników pomidorów – latem można zrobić ze świeżych, teraz lepiej korzystać z takich gotowców. Kupując takie pomidory patrzcie na skład i wybierajcie takie, które mają najwięcej pomidorów. Osobiście polecam kartoniki Podravka – mają 75% pomidorów, nie trafiłam jeszcze na takie, które miałyby ich więcej.
- 2 małe cebule / 1 duża
- kilka ząbków czosnku
- kilka gałązek świeżej bazylii + ewentualnie jeszcze suszona
- ok. 0,5 l bulionu
- przyprawy: sól, pieprz, chili/tabasco
Wykonanie jest banalne – siekamy cebulę i czosnek, podsmażamy do zeszklenia w garnku na oliwie, do tego dodajemy pomidory i bazylię, następnie bulion… Gotujemy ok. 15 minut doprawiając jeszcze w razie potrzeby solą, pieprzem i chili lub innym tego rodzaju dodatkiem, który sprawi, że zupa będzie pikantna i rozgrzewająca.
Zupa cebulowa
Całymi latami zbierałam się do przygotowania zupy cebulowej. Dacie wiarę, że zrobiłam to dopiero w tym roku? Koleżanka podrzuciła mi przepis, do którego – przyznaję – byłam bardzo sceptycznie nastawiona. Co to jest za skład, z tego ma wyjść jakiś smak? – myślałam. Mój chłopak miał chyba podobne obawy, bo po powrocie z pracy wolał zjeść kanapki 😉 namówiłam go jednak i po chwili znad miski usłyszałam “Super jest ta zupa”.
Tak, jest super, serio. Pomimo tego mega prostego składu.
- 3 spore cebule (jeśli mamy niewielkie to dałabym ich nawet z 5 ;))
- 1 l bulionu
- 2 łyżki masła
- 1 łyżka mąki
- sól, pieprz, zioła
- dodatki, czyli ser żółty i grzanki (ja zrobiłam ziołowe – prowansalskie)
Obraną, pokrojoną cebulę dusimy na maśle ok. 5 minut. Po tym czasie dodajemy mąkę i dokładnie to wszystko mieszamy. Dusimy to razem przez ok. 10 minut często mieszając. Zalewamy bulionem, doprawiamy (ja dodałam zioła prowansalskie, sól i pieprz), gotujemy wszystko razem ok. 15 minut.
Do ugotowanej zupy (już na talerzu) dodajemy żółty ser, np. parmezan + grzanki. Nie żałujcie sera, świetnie się komponuje z cebulą i ziołami :). Całość można jeszcze zapiec razem w piekarniku, ale w sumie po co?
Zupa krem z marchwi
Jestem już nudna z tą zupą, pisałam tu o niej nie raz, ale nie może jej zabraknąć również w tym zestawieniu. Bo po prostu ją uwielbiam 😉 a pierwszy raz spróbowałem jej u koleżanki, która chyba jest mistrzynią zup, ale ona się do tego nie przyznaje 😉
To najbardziej złożony z tych trzech przepisów, ale też nie wymaga jakichś specjalnych zakupów (nooo, może poza tłustą śmietaną bo przynajmniej u mnie – to nie zawsze jest w domu).
Składniki:
- 1 kg marchwi
- 1 l bulionu
- pół szklanki soku pomarańczowego
- pół szklanki śmietany 30-36%
- łyżka startego, świeżego imbiru
- 1 cebula
- cynamon, sól, pieprz
Zaczynamy od podsmażenia na oliwie posiekanej cebuli z imbirem. Następnie dodajemy pokrojoną w plastry, obraną marchew. Zalewamy to bulionem i gotujemy aż marchew zmięknie (ok. 25 minut). Na końcu dodajemy sok pomarańczowy, doprawiamy cynamonem, solą i pieprzem. Całość blendujemy na krem, doprawiamy śmietaną. Zupa świetnie smakuje podana ze świeżym szczypiorkiem.
Grzanki do zupy
Kroimy chleb w kostkę (najlepiej kroi się taki trochę czerstwy). Skrapiamy go oliwą z oliwek – ja nie mam takiej w sprayu, więc wylewam oliwę na dłonie i obmacuję chleb ;). Dodajemy do tego suszone zioła, mieszamy… Pieczemy na blaszce wyłożonej papierem, przez ok. 10 minut w temp. 180 stopni. Grzanki trzeba pod koniec pieczenia obserwować aby wybrać odpowiedni dla siebie stopień przyrumienienia ;). Gotowe można zużyć od razu lub przechowywać w szczelnie zamkniętym słoiku na inną okazję (w sumie polecam je zrobić kiedyś przy okazji, jak akurat macie nagrzany piekarnik).
Ufff, to się napracowałam nad tym wpisem… W międzyczasie wordpress zjadł mi jego połowę i musiałam pisać od nowa. Nie poddałam się, więc mam nadzieję, że coś wypróbujecie 🙂